Weekendy zwabiły na na górskie szlaki rzeszę turystów. Szczególnym zainteresowaniem cieszyła się, położona w górskim paśmie Karkonoszy, góra Śnieżka o wysokości 1603 m n.p.m. Przebiega tędy granica polsko-czeska szczyt zaś jest najwyższy nie tylko po polskiej stronie Karkonoszy, ale również po czeskiej. Śnieżka jest znana z górującym na niej Obserwatorium Meterologicznym w formie charakterystycznych talerzy. Aby dotrzeć na jej szczyt należy wyruszyć z dolnośląskiego Karpacza do stacji kolejki linowej. Wygodne, kanapowe siedzenia dowożą turystów na Małą Kopę, a stamtąd już pieszo kamienistym szlakiem dochodzi się do schroniska Dom Śląski. Po krótkim odpoczynku, przy małym piwie z sokiem, pierogach lub rosole, można wybrać się zygzakowatym szlakiem na sam szczyt. Albo zostać i posłuchać wielojęzycznego tłumu zgromadzonego na tarasie. Oprócz polskich turystów widoczni są tutaj Czesi i całe rodziny Ukraińców. Nie brakuje także psich czworonogów prowadzonych na smyczy albo niesionych po prostu "pod pachą".
Góra urokliwa latem może być też niebezpieczna. Zdarza się, że już w październiku pokrywa się śnieżną powłoką utrzymującą się nawet do maja z temperaturami do minus kilku stopni.
Turyści, gdy trafią na ekstremalne warunki klimatyczne nie są pozostawieni sami sobie. Przez cały rok czuwa w rejonie Górskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe (GOPR). Tworzą go ratownicy - ochotnicy. Dokładnie 29. października 2022 r. ukazała się publikacja na temat ich 70-letniej społecznej działalności. Album pod nazwą "Historia ratownictwa górskiego w Karkonoszach" zawiera, oprócz współczesnych, unikalne historyczne zdjęcia sięgające nawet lat 20. i 30. XX wieku. Rannych, którzy utkwili w lawinie, złamali nogę lub nie byli zdolni do samodzielnego marszu zwożono początkowo na prostym toboganie złożonym z powiązanych nart albo na drewnianych "rogatych" saniach, a nawet na połączonych ze sobą rowerach. Z braku sprzętu, co nie było rzadkością, znoszono czasem nieszczęśnika po prostu "na barana". Obecnie ratownicy dysponują nowoczesnym sprzętem, śmigłowcem i wyszkolonymi psami do wydobywania ludzi spod lawin, które też się zdarzają. Najbardziej szokującym zdjęciem w albumie jest widok zamarzniętego turysty leżącego w śniegu na Małym Stawie, w pobliżu schroniska "Samotnia". Widać, jak lekko był ubrany. Od roku 1952 w Karkonoszach, tylko po polskiej stronie, zginęło ponad 100 osób.
Ratownicy apelują, aby wybierać się w góry w odpowiednim odzieniu i właściwych butach. I nie za bardzo ufać panującej w Karpaczu czy Kotlinie Jeleniogórskiej ładnej pogodzie, która w wyższych partiach górskich szlaków może szybko zamienić się w syberyjską zimę. Należy też skorzystać z dobrodziejstw Internetu i zainstalować w mobilnym telefonie aplikację "Ratunek", która pomoże ratownikom zlokalizować poszkodowanego lub zagubionego w górach delikwenta.
Album powstał dzięki niestrudzonej pracy Andrzeja Stanisława Jawora, doświadczonego ratownika i przewodnika górskiego, który lata całe angażował się w ratowanie ludzkiego życia i zdrowia mniej czy bardziej nierozważnych turystów. Zamieszczone zdjęcia przemawiają do ludzkiej wyobraźni lepiej niż niejeden tekst.
Jolanta Bombera-Rötschke
26.10.2022